Artykuły


Stałe pozycje


Reklama

Wyszukiwarka

Sondy

10.06 - GKS Starościn - czyli jak to się robi w małych miejscowościach


Co weekend śledzimy trybuny naszej Ekstraklasy. Podziwiamy oprawy Legii, Lecha, Wisły czy Widzewa. Fascynujemy się głośnym dopingiem i niesamowitą atmosferą. Fenomenem polskich fanatyków jest jednak to, że zorganizowany doping oraz oprawy organizuje się również w niższych ligach i mniejszych miejscowościach. Nikogo nie dziwią już oprawy mniej znanych firm takich jak Orzeł Przeworsk, Orlęta Radzyń czy Wisłoka Dębica. Co jednak zrobić, gdy nasza drużyna reprezentuje miejscowość liczącą kilkaset mieszkańców i gra jedynie w okręgówce? Na pewno nie jest łatwo. Ale jak to mówią: dla chcącego nic trudnego. O tym, że można się bawić w kibicowanie w małych miejscowościach opowie kibic GKS Starościn - drużyny z miejscowości liczącej 300 mieszkańców.

Pol-Ang, Chorzów 2004

"Cała przygoda z kibicowaniem w Starościnie zaczęła się od meczów reprezentacji. Początkowo na kadrę jeździły 2-3 osoby, które powoli wkręcały w swą pasję kolejnych ludzi. Po czasie utworzyła się grupa 8-10 osób regularnie jeżdżąca na mecze reprezentacji. Uszyliśmy nawet prostą flagę z nazwą naszej miejscowości. Oprócz kadry chodziliśmy również na mecze naszej lokalnej drużyny, która akurat wtedy grała w okręgówce i całkiem dobrze sobie radziła. Jak wiadomo Opolszczyzna zarówno pod względem piłkarskim jak i kibicowskim nie prezentuje się okazale tak więc nikt nie myślał o dopingu w jakiejś tam 5 lidze. No ale w końcu ktoś przy jakimś piwku zarzucił pomysł i pomyśleliśmy... czemu by nie? W przerwie zimowej uszyliśmy jakieś 20 szalików, które o dziwo rozeszły się w mgnieniu oka i trzeba było zamówić kolejne kilkadziesiąt sztuk. Co prawda szale rozeszły się głównie wśród wielu ludzi przypadkowych, bliżej lub dalej związanych z drużyną, nie mających większego pojęcia o kibicowaniu. Tak czy siak uznaliśmy to za dobry prognostyk.

Starościn - 2007

Przyszła wiosna a z nią runda wiosenna bodajże 2003r. Na trybunach ludzie nawet i siedzieli w tych szalikach, ale do utworzenia jakiegoś młynka nie było zbyt wielu chętnych. Postanowiliśmy więc spróbować dopingu na jakimś meczu wyjazdowym. Padło na wyjazd do Tarnowa Opolskiego, drużyny która walczyła z nami o awans do IV ligi. No ale żeby to jakoś wyglądało trzeba było uzbierać przynajmniej kilkanaście osób. Niektórych trzeba było przekupić piwkiem, innych zniżką na szalik. Ostatecznie pojechało nas tam ok. 20 osób. Z transportem nie było kłopotu bo kibice mogli jeździć autokarem z drużyną. Kupiliśmy nawet jakąś małą pirotechnikę i po kilku piwkach rozkręciliśmy jako taki doping. Rewelacji nie było ale zawsze coś. Nie przewidzieliśmy tylko jednego. W mieście tym działała dosyć konkretna ekipa Odry Opole. Kilka telefonów i pod koniec meczu zebrała się pokaźna grupa dobrze zbudowanych chłopaków. Po końcowym gwizdku zrobili szybki atak z wykorzystaniem ławek i kamieni rozpędzając naszą grupę (większość poniżej 18 lat, kilku starszych się postawiło) w cztery strony. Dwóch w szpitalu, dwa stracone szaliki… nie ma co, początek był konkretny.

flaga Ultras Starościn

Ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Nie zraziliśmy się tym zbytnio i w mniejszych bądź większych liczbach jeździliśmy już do końca sezonu. W końcu przyszedł też czas na zorganizowanie dobrego dopingu u siebie. Najlepszą okazją był mecz, w którym przypieczętowaliśmy awans do IV ligi. Zaprezentowaliśmy wtedy naszą pierwszą oprawę. Styropianowy napis IV LIGA LZS w asyście świec dymnych. Oprócz tego było jeszcze trochę pirotechniki. Nie powalało to wszystko na kolana ale jak na nasze możliwości było jak najbardziej OK.

Wyjazd do Kotorza Małego 2007

W IV lidze byliśmy najmniejszą miejscowością. Podobnie było w sumie w okręgówce ale tutaj mieliśmy już praktycznie same miasta. Nigdzie jednak nie spotkaliśmy się z żadnym dopingiem (poza Kluczborkiem gdzie też działał wtedy niewielki młynek). Tak pół żartem pół serio byliśmy wtedy (z naszym 10-20 osobowym młynkiem) 3-4 siłą Opolszczyzny:). W związku z tym, gdzie tylko nie pojechaliśmy wywoływaliśmy spore zainteresowanie. A oburzenie miejscowych dziadków przy odpalanych świecach dymnych było bezcenne. Zawsze ciekawiej było na wyjazdach. U nas na meczach jedna wielka nuda. Brak kibiców gości (poza kilkoma dziadkami) powodował, że doping nie powalał (jeżeli w ogóle doping 15 osób może powalać:)). Od czasu do czasu trochę małej pirotechniki, która to u nas już na nikim nie robiła większego wrażenia. Mobilizacja była jedynie na derby ze Startem Namysłów (który zresztą był na nas bardzo cięty) i ewentualnie Kluczbork. Zawsze więc bardziej czekało się na wyjazd. Z tym też różnie bywało. Niekiedy jechało nas 10, niekiedy 15. Na najważniejsze mecze mobilizowało się góra 25 osób. Większość te liczby pewnie śmieszą, ale takie były nasze możliwości, z którymi w sumie i tak nikt poza Kluczborkiem (później Namysłowem) w lidze się nie mógł równać. Z tym, że wspomniane ekipy ogarniały się wtedy jedynie na mecze z nami. Od MKS-u dostaliśmy nawet propozycję ustawki:). No ale w chuliganów jakoś nigdy się nie bawiliśmy. Znaliśmy swoje możliwości. Wystarczającym przegięciem było, że w takiej małej miejscowości ultrasi powstali. Nie znaczy to, że zawsze na meczach było miło i przyjemnie.

Derby w Namysłowie - 2007

Kilka razy na derbach ze Startem dochodziło do szarpanin i małych wymian ciosów. Pewnego razu straciliśmy niestety jedną z flag w wyniku niespodziewanej wizyty Chemika Kedzierzyn na jednym z naszych wyjazdów. Niekiedy na wyjazdach były też małe dymy z miejscowymi "ochroniarzami" (czyt. dziadkami w kamizelkach), którym nie podobała się pirotechnika albo chcieli na biletach zbyt dużo zarobić. Zdażały się także szarpaniny z miejscowymi piknikami. Sektorów gości nigdzie nie było, więc przeważnie staliśmy wśród miejscowych co musiało doprowadzać do różnych spięć, szczególnie że niekiedy ich "zakopciło" pirotechniką:).

A propos opraw. Pieniądze na nie mieliśmy oczywiście ze zbiórek we własnym gronie. Były to "oszałamiające" kwoty w wysokości 300-500zł. Zawsze na jakieś race, stroboskopy czy świece dymne starczało. W międzyczasie uszyliśmy flagę "Ultras Starościn" oraz nową reprezentacyjną. Powstało też kilka flag na kijach i kolejna wersja szalików. Na ważniejsze mecze przygotowywaliśmy pasy materiału albo baloniady. Raz nawet była kartoniada - na najliczniejszym naszym wyjeździe w historii (ok.40 osób) do Namysłowa.

Derby w Namysłowie - 2008

Tych ciekawszych meczy zaczynało być coraz więcej. Tu i tam tworzyły się jakieś młynki, co w sumie wyglądało niekiedy trochę komicznie. Najpierw spotkaliśmy na pewnym wyjeździe grupkę chłopaków 13-17 lat którzy cały mecz dopingowali ze śpiewnikami w rękach. Nawet "dziękujemy" krzyczeli spoglądając w kartki. Raz też przyjechali do nas "ultrasi" Ruchu Zdzieszowice, którzy w przerwie meczu poszli w kilka osób za ogrodzenie stadionu, na łąkę, gdzie odpalili jakiś stroboskop i świecę dymną i zaczęli śpiewać. A jak my w drugiej połowie odpaliliśmy piro na stadionie to usłyszeliśmy od nich po Śląsku: "Ciuleć im kary, PZPN Ciuleć im kary…". Śmiechu było co nie miara. Raz w sumie klub dostał przez nas karę 300zł, bo sędzia był zmuszony przerwać mecz gdyż całe boisko było zadymione. Prezesi więc coraz mniej chętnie patrzyli na naszą zabawę. Klubowy autobus musieliśmy w takim wypadku zamienić na własne fury.

Derby w Namysłowie - 2008

W międzyczasie jeździliśmy również na kadrę. Flaga "Starościn" wisiała na około 30 meczach reprezentacji. W tym Wiedeń, Bruksela, Bratysława czy Helsinki. Kulminacją naszej kibicowskiej przygody był wspomniany wcześniej wyjazd na derby do Namysłowa w 2008r. Żeby zebrać grupę 40 osób trzeba się było nieźle namęczyć i mobilizować ludzi i ich znajomych długi okres czasu. Na pewno pod względem dopingu jak i zaprezentowanych opraw był to nasz najlepszy wyjazd. Wszyscy ubrani na biało, baloniada, kartoniada, pasy materiału, flagi na kijach oraz duże ilości wszelkiego rodzaju piro. Było to na pewno maksimum jakie można osiągnąć w miejscowości liczącej 300 mieszkańców.

Derby w Namysłowie - 2008

Niestety od tamtej pory było już coraz gorzej. Coraz ciężej było zebrać ekipę na mecz. Jednemu wypadały zjazdy na studiach, innemu praca. W naszym przypadku brak 5-6 osób uniemożliwiało jakiś sensowny wyjazd (chociaż zdarzało się nam śpiewać i w 4 osoby:)). Zapowiadało się chętnych 15 a jechało nas 4-5. Szale goryczy przelały kolejne derby w Namysłowie gdzie ostatecznie było nas kilka osób. Stwierdziliśmy więc, że niestety nie ma sensu tego dalej ciągnąć i nasza ekipa się rozsypała.

Dwa lata później główny sponsor się wycofał i nasz GKS wylądował w A-klasie, później w klasie B. Dzisiaj część chłopaków z ekipy kopie piłkę w klubie, a nam pozostały tylko ciekawe wspomnienia.

Poniżej znajduje się krótki filmik kibiców ze Starościna, natomiast zdjęcia z opisywanych derbów można znaleźć w galerii

,







Komentarze: